Z Zarządu do Rady Nadzorczej – rozmowa z Piotrem Rybickim z NadzórKorporacyjny.pl o zmianach sukcesyjnych

Przy planowaniu i przeprowadzaniu sukcesji, jednym z największych problemów jest podjęcie przez Nestorów decyzji o oddaniu prowadzenia firmy w ręce Sukcesorów. Osoby te chciałyby nadal mieć swoje miejsce w firmie i wpływać na jej rozwój. Razem z moim dzisiejszym Gościem Piotrem Rybickim z NadzórKorporacyjny.pl zastanowimy się, czy dobrym rozwiązaniem nie byłoby przejście z Zarządu Spółki do Rady Nadzorczej.

Piotrze, w coraz większej ilości firm obserwujemy zmiany sukcesyjne polegające na przejściu właściciela firmy z zarządu do rady nadzorczej. Czy to właściwy kierunek zmian?

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, choć zdecydowanie więcej argumentów przemawia za „tak”. W firmach działających w ramach spółek akcyjnych wydaje się to naturalny proces, przy spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością i spółkach osobowych krok ten musi poprzedzić zmiana formy prawnej. Właściciel w radzie nadzorczej jest coraz częstszym rozwiązaniem, choć oczywiście to nie jedyna droga sukcesji.

A jakie widzisz minusy takiego rozwiązania?

Większość minusów związanych jest ze sferą mentalną i niestety jest bardzo trudna do zidentyfikowania na moment przechodzenia właściciela do rady nadzorczej. Dwa najważniejsze spośród nich to – pierwszy – za wczesne oddanie władzy „młodszym” oraz – drugi – tzw. pozorne oddanie władzy – to jest ciągłe zarządzanie operacyjne firmą przez właściciela mimo, iż nie jest już prezesem zarządu.

Czyli Twoim zdaniem po przekazaniu władzy właściciel ma odciąć się od bieżącej działalności firmy?

Tak, ale nie od razu. Pamiętajmy że to często właściciel jest kołem napędowym firmy i gdyby nagle zabrakło go – może to wprowadzić firmę w poważne perturbacje. Tak więc proces cedowania władzy, choć formalnie może odbyć się stosunkowo szybko, w praktyce wymaga często nawet kilku lat. Docelowo zasiadanie w radzie nadzorczej w dużej mierze powinno skupiać się na strategicznym zarządzaniu – operacyjne sprawy pozostają w kompetencji zarządu.

Jest to w ogóle możliwe, aby właściciel wyłączył się z bieżącego zarządzania?

Przykłady z życia pokazują że tak, choć wcale nie jest to łatwe i bezproblemowe. W wielu firmach się najzwyczajniej nie udaje. Mogę nawet zaryzykować tezę, że częściej się nie udaje niż udaje. Niestety.

Co zatem powinien wiedzieć właściciel, zanim zdecyduje się na przejście z zarządu do rady nadzorczej? 

Przede wszystkim ogromne znaczenie odgrywa moment, w jakim to się wydarzy. Idealnie by było, aby sukcesja odbył się przy dobrej sytuacji finansowej firmy, wtedy ewentualne perturbacje będzie można przetrwać. Po drugie sukcesja nie jest bezpośrednio związana z wiekiem właściciela, może ją przeprowadzić i 40-latek i 70-latek. Po trzecie trzeba być przygotowanym, że nie wszystko potoczy się tak jak planowaliśmy. I po czwarte – czas – proces ten częściej trwa kilka lat niż kilka tygodni.

Rozumiem z tego, że w dużej wierze o sukcesie decyduje dobre zaplanowanie działań i świadomość zachodzących procesów?

Zdecydowanie tak. Mówiąc trochę językiem korporacyjnym – przejście do rady nadzorczej – to klasyczny projekt, z planem, scenariuszami, koordynatorem i celem.

Twoje doświadczenia w radach nadzorczych potwierdzają tezę, że jest możliwe skuteczne przejście z zarządu do rady nadzorczej?

Dziś obserwowanie zmian korporacyjnych jakie zachodzą w spółkach jest dużo łatwiejsze niż jeszcze kilka lat temu. Duża transparentność jest tutaj bowiem zaletą. Moje doświadczenia pokazują, że każdy przypadek jest inny i każdy szczególny. Nie da się zrobić kalki i zastosować jednego rozwiązania dla wszystkich. Doświadczenie daje większą gwarancję sukcesu, ale niestety nie stuprocentową. Często pierwszym krokiem właściciela – bywa że milowym – jest postawienie sobie pytania: „Co dalej?”.

Dziękuję za rozmowę