Parafa to nie podpis
W dobie XXI wieku, w której króluje informatyzacja całego życia, a w szczególności życia gospodarczego, coraz mniejsze znaczenie przywiązuje się do rozwiązań tradycyjnych. Czy w zdigitalizowanym świecie pozostało jeszcze miejsce dla papieru? Otóż w prawie cywilnym dokumentowanie umów i innych czynności na piśmie dalej zajmuje miejsce honorowe. Natomiast jeśli już mówimy o formie pisemnej to trudno nie poruszyć kwestii podpisu.
Zgodnie z art. 78 § 1 Kodeksu cywilnego do zachowania pisemnej formy czynności prawnej wystarcza złożenie własnoręcznego podpisu na dokumencie obejmującym treść oświadczenia woli. Innymi słowy, złożenie odręcznego podpisu na wydrukowanym dokumencie, formularzu itp. jest równoznaczne z tym, że podpisujący składa oświadczenie woli opisane w tym dokumencie. Wydaje się to intuicyjne – skoro coś podpisuję, to znaczy, że się z tym zgadzam. W związku z tym podpis jest elementem kluczowym dla zachowania formy pisemnej.
Podpis jaki jest każdy widzi, a przynajmniej tak by się wydawało. Niemniej jednak, jak się okazuje określenie co podpisem już jest, a co jeszcze się nie kwalifikuje wcale nie jest takie proste. Trudnego zadania zdefiniowania pojęcia „podpisu” podjął się ostatnio Sąd Okręgowy w Gliwicach (z treścią wyroku możemy zapoznać się tutaj). Zgodnie z tezą wyrażoną przez Sąd podpis powinien obejmować co najmniej nazwisko podpisującego i nie chodzi przy tym o dowolną postać pisanego znaku ręcznego, lecz o napisanie nazwiska. Nazwisko może być napisane w formie skróconej i niekoniecznie musi być czytelne. Powinno jednak być napisane w sposób charakterystyczny dla osoby podpisanej, a kształt i wykonanie własnoręcznego podpisu powinny stwarzać w stosunku do niej pewność, że chciała ona podpisać się pełnym swoim nazwiskiem oraz uczyniła to w formie, jakiej przy podpisywaniu dokumentów stale używa. Chodzi tutaj o ewentualną możliwość weryfikacji autentyczności podpisu przez grafologa.
Nie do końca wiadomo co to znaczy, że nazwisko może być napisane w formie skróconej. Sąd Okręgowy w Gliwicach wyraził jedynie stanowisko, że inicjały czyli znaki graficzne obejmujące pierwszą literę imienia i nazwiska, a także parafy nie spełniają kryteriów podpisu. Granice tutaj niestety są dosyć płynne. Pominięcie niektórych liter (zwłaszcza samej końcówki nazwiska) nie powinno podważać ważności podpisu tak długo, jak pozostałe znaki da się odczytać i zrozumieć ich znaczenie gramatyczne. Orzecznictwo kieruje się także ku rozluźnieniu wymogów co do czytelności podpisu z uwagi na praktykę obrotu gospodarczego. Natomiast decydującą kwestią wydaje się być możliwość przypisania podpisu do konkretnej osoby. Innymi słowy chodzi o to, czy podpisujący się zwykle używa takiej formy podpisu.
Na przykładzie podpisu doskonale widać jak pozornie proste kwestie mogą urosnąć do zawiłego problemu prawnego – szczególnie, gdy od jednego podpisu zależą bardzo duże pieniądze. Myślę jednak, że jeśli przyjmujemy od kogoś istotny dokument (np. weksel) – warto zadbać o to, aby podpis był jednak czytelny.