Umowa zawarta emotką
W polskim prawie umowa też może zostać zawarta emotką. Kazus kanadyjskiego farmera, który nie do końca świadomie zaciągnął w ten sposób zobowiązanie mógłby zdarzyć się także w naszym kraju. Umowy można bowiem zawierać na przeróżne sposoby.
Problem kanadyjski
Niedawno media obiegła nietypowa historia kanadyjskiego rolnika, od którego sąd zasądził odszkodowanie za niewykonanie umowy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że umowa została przez rolnika „podpisana” emotką z kciukiem w górę. Wedle informacji medialnych, kontrahent przesłał nieszczęsnemu Kanadyjczykowi umowę telefonem z prośbą o jej potwierdzenie, na którą ten zareagował wspomnianym symbolem. Umowy ostatecznie nie wykonał, co skierowało sprawę na tory sądowe.
Odbiorca powołał się na długotrwałe relacje biznesowe z farmerem i fakt, że w przeszłości w ten sposób kontrakty były już potwierdzane. Z kolei przeciwnik bronił się tym, że jego zdaniem kciuk-w-górę potwierdzał tylko fakt otrzymania umowy, a nie jej akceptacji. Sąd przyznał rację odbiorcy. Podkreślił, że wprawdzie emotka nie jest tradycyjnym sposobem podpisywania umów, ale spełnia w tym wypadku swój cel. Z jednej strony potwierdza dane sygnatariusza (numer telefonu), a z drugiej strony wyraża akceptację umowy (na co wskazują okoliczności).
Podpis emotką w Polsce
Jak taka sprawa potoczyłaby się w Polsce? Na gruncie polskich przepisów do zawarcia umowy konieczne jest zgodne oświadczenie woli obu jej stron. Nasze prawo wprost potwierdza, że oświadczenie woli może być wyrażona przez każde zachowanie się osoby, które ujawnia jej wolę w sposób dostateczny, w tym również przez ujawnienie tej woli w postaci elektronicznej. Na co dzień oświadczenia woli w praktyce składane są w przeróżny sposób. Kliknięcie guzika „kup teraz” w sklepie internetowym może wykreować wiążącą umowę sprzedaży. Położenie zakupów przy kasie w sklepie potwierdza wolę ich kupienia. Przykłady można mnożyć, a w każdym z nich umowa powstanie bez tradycyjnego podpisu.
Wracając do problemu kciukowego – znaczenie tej emotki nie jest jednolite. Rozstrzygający będzie kontekst kulturowy i relacje między stronami. Jeżeli z okoliczności sprawy (reszty rozmowy, poprzednich relacji) wynika, że w taki sposób owa emotka była rozumiana – również w Polsce powinna ona umożliwić zawarcie umowy.
Forma formie nierówna
Nie musimy jednak obawiać się, że nieopaczną emotką sprzedamy swoje mieszkanie. Nietypowe postacie oświadczeń woli nie pozwalają zawrzeć każdej możliwej umowy. Dla relacji o większym ciężarze gatunkowym ustawodawca przewidział zastrzeżenia co do formy. Czasem jest to forma pisemna (np. dla przeniesienia praw autorskich), a czasem aktu notarialnego (dla zadysponowania nieruchomością). Bardziej surowy rygor formy ma właśnie na celu minimalizowanie wątpliwości co do tego, jak strony rozumiały składane przez siebie oświadczenia woli.
Przy okazji warto pamiętać, że od niedawna nasze przepisy w sposób wyraźny nazywają formę oświadczeń woli utrwaloną w nietypowy sposób. Kodeks cywilny posługuje się pojęciem formy dokumentowej to jest takiej, w której oświadczenie woli znajduje się w nośniku informacji (dowolnym – także elektronicznym, na czacie czy w mailu) umożliwiającym ustalenie osoby, która złożyła to oświadczenie. Tak więc w rozumieniu polskich przepisów emotka wysłana przez telefon będzie właśnie takim dokumentem.